W lipcu 1919 roku Fokker założył NV (Nederlandsche Vliegenfabriek - Holenderska Fabryka Samolotów). Główny konstruktor R. Platz na zlecenie firmy Fokker opracował pierwszy czteromiejscowy samolot - prototyp długiej serii samolotów pasażerskich, który w latach 20. XX wieku rozsławił Anthony'ego Fokkera po całym świecie. Szpagatów, które wielu mężczyzn przyprawiają o ból poniżej pępka od samego patrzenia. Proszę Państwa Czytelnictwa – dzisiaj przed Wami Jean Claude van Damme. Jeśli myślicie, że nazwisko to brzmi pretensjonalnie – wstrzymajcie na chwilę oddech, bo oto prawdziwe nazwisko naszej dzisiejszej gwiazdy: Jean-Claude Camille François Jak można nazwać faceta, który zjadł mamę i tatę? nieprawda ! bo sierotą ! xD. Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2010-10-23 10:04:51. 14 ocen | na tak 21%. 3. Źródło: Twitter. Meteor pojawił się na wieczornym niebie i po wejściu w atmosferę był na nim doskonale widoczny. O pojawieniu się obiektu nad Polską informowali m.in. Lubuscy Łowcy Burz Andriej Nikołajewicz Tupolew, twórca sławnej marki samolotów, urodził się w 1888 r. we wsi Pustomazowie w guberni Twerskiej. Przez dziesięć lat studiował na imperatorskiej moskiewskiej politechnice, ale tytuł inżyniera-mechanika uzyskał już nie w państwie carów, lecz – bolszewików, w 1918 r. W 1909 roku holenderski bogacz G. Fokker, który dorobił się ogromnej fortuny na plantacjach kawy na Jawie (tam właśnie urodził się Anthony Fokker), niemal siłą wysłał swojego dziewiętnastoletniego syna Anthony'ego do niemieckiego miasta Bingen, gdzie według kolorowego prospektu znajdowała się najlepsza Szkoła Inżynierów JvLawu. Michel Lotito: człowiek, który zjadł wszystko - Nauka Zawartość: BiografiaSekretna metoda Michela LotitoNiektóre z wyczynów Monsieur MangetoutŚmierćBibliografia Michel Lotito (1950-2007), znany również jako „Monsieur Mangetout”, był mężczyzną francuskiego pochodzenia, który zasłynął na całym świecie dzięki swojej dziwnej i wyjątkowej zdolności: potrafił jeść wszelkiego rodzaju przedmioty (stąd jego imię, które w jego język ojczysty oznacza „Pan zjada wszystko”).Księga Rekordów Guinnessa kryje w sobie wiele historii, równie dziwnych, co fascynujących. W swoim dążeniu do sławy i osiągnięcia tego, czego nikt wcześniej nie zrobił, niektórzy wymyślają i wykonują naprawdę zaskakujące tej książce Lolito jest zapamiętany jako jedyna osoba w historii, która zjadła całą trumnę; ale to nie był jego jedyny niezapomniany wyczyn. W rzeczywistości nie jest też najbardziej się, że w latach 1959-1997 Michel Lotito zużył około 9 ton metalu. Ponadto połknął wiele materiałów uważanych za toksyczne, co najwyraźniej nie powodowało u niego żadnych problemów zdrowotnych. W rzeczywistości zmarł z przyczyn naturalnych w 2007 roku, w wieku 57 Michela Lotito i jego wyczynów jest jedną z najbardziej osobliwych z tych, które pamiętamy w ostatnich dziesięcioleciach. Dziś opowiemy Wam wszystko o tym osobliwym artyście i sposobie, w jaki zdobył sławę jedząc wszelkiego rodzaju Lotito, znany również pod pseudonimem „Monsieur Mangetout”, był artystą urodzonym 15 czerwca 1950 roku w Grenoble we Francji. Jego główną umiejętnością było spożywanie dużych ilości metalu i innych podobnych substancji bez zachorowania. Według niego u szczytu kariery był w stanie bez problemu spożywać 1 kilogram niejadalnych materiałów skąd się wziął ten dziwny talent? Czy było to coś wytrenowanego, czy też urodził się z tym Lotito? Jak się później okazało, gdy stał się sławny, Monsieur Mangetout cierpiał na zaburzenie odżywiania znane jako „pica”. Ci, którzy go mają, mają dziwne manie, które prowadzą do spożywania substancji bardzo wiadomo, dlaczego powstaje pica. Naukowcy uważają, że chęć spożywania substancji takich jak skały czy metale może mieć związek ze znacznym brakiem składników odżywczych w organizmie. W każdym razie Michel Lotito wiedział, jak zobaczyć dobrą stronę swojej sytuacji i postanowił zamienić chorobę w swój główny w 1966 roku zaczął spożywać metal i inne podobne substancje, a kilka miesięcy później zaczął publicznie pokazywać swój talent pod pseudonimem. Przez całą swoją karierę mężczyzna jadł następujące przedmioty, zgodnie z Księgą Rekordów Guinnessa:- 18 15 wózków 7 6 Dwa 1 para 1 samolot Cessna 1 tego, jak nieprawdopodobna może być ta lista, istnieje dokumentacja, która dowodzi, że Monsieur Mangetout faktycznie zdołał połknąć wszystkie zawarte w niej przedmioty bez zachorowania. Ale jak to możliwe, że to zrobił?Sekretna metoda Michela LotitoPrawda, choć wciąż imponująca, nie jest tak szokująca, jak mógłby pomyśleć ktoś, kto nie był zaznajomiony z technikami Monsieur Mangetout. Zamiast próbować zjeść przedmioty, które zjadł za jednym razem, najpierw połamał je na drobne kawałki, które następnie zjadł zmieszane z normalnym jedzeniem. W końcu kto może zjeść samolot za jednym razem?Tak więc technika stosowana przez Michela Lotito przez większość jego życia była następująca: najpierw rozłożył wybrany przedmiot na drobne kawałki, zmieszał je z normalnym pożywieniem, a następnie połknął duże ilości wody i oleju, aby zapobiec ich ostre kawałki uszkadzają gardło lub układ to wyczyn Lotito pozostaje praktycznie niemożliwy do powtórzenia. Lekarze, którzy go badali, zdali sobie sprawę, że jego soki żołądkowe były znacznie silniejsze niż zwykle; a ściany jego brzucha były również grubsze niż zwykle, więc ostre przedmioty, które zraniłyby innych ludzi, nie sprawiały mu żadnych ciekawe, ta zdolność do połykania niebezpiecznych i nieodżywczych przedmiotów miała negatywny odpowiednik: Michel Lotito odczuwał silny dyskomfort, jeśli jadł zbyt miękkie produkty, takie jak banany lub ponieważ jego niezwykły problem stał się jego karierą, francuski artysta nigdy nie zdołał rozwiązać pica, więc przez całe życie nadal odczuwał potrzebę spożywania nieodżywczych przedmiotów. Chociaż w chwili jego śmierci nie stwierdzono bezpośredniego związku między jego dziwnymi nawykami a śmiercią, nie można wykluczyć, że jego sposób odżywiania miał na to silny z wyczynów Monsieur MangetoutKariera Michela Lotito była niewątpliwie jedną z najciekawszych, jakie miały miejsce w historii. Kiedy zdecydował się spożyć nowy duży przedmiot, dał mu do publicznej wiadomości; a potem może spędzić dużo czasu, połykając ją kawałek po kawałku, rozłożoną na bardzo małe przykład, gdy postanowił zjeść Cessnę 150 (mały samolot), zajęło mu ponad dwa lata, zanim połknął wszystkie małe części, na które ją podzielił. Coś podobnego stało się, gdy zjadł całą trumnę, w tym wszystkie gwoździe, drewno i uchwyty, co przyniosło mu wzmiankę w Księdze Rekordów rzeczywistości organizatorzy tej znanej księgi rekordów postanowili wręczyć mu pamiątkową tablicę z mosiądzu, w uznaniu jego dziwnego życia w jedzeniu. Lotito, traktując to jako osobiste wyzwanie, również zdecydował się zjeść Lotito zmarł 25 czerwca 2007 r., Prawie dziesięć lat po wycofaniu się z życia publicznego i ostatnim z jego wyczynów polegających na spożywaniu obcych przedmiotów. Jak już wspomnieliśmy, lekarze badający jego ciało nie stwierdzili żadnego związku między jego osobliwymi nawykami żywieniowymi a jego śmiercią. W tym czasie stracił życie, miał zaledwie 57 Michela Lotito,„ Lorda Cometodo ”” w: Azteca América. Pobrane: 24 września 2019 r. Z Azteca América: wszystko, co połykał człowiek, który dziennie zjadał 900 g metalu” w: Gizmodo. Pobrane: 24 września 2019 r. Z Gizmodo: który zjadł samolot kawałek po kawałku” w: Ripleys. Pobrane: 24 września 2019 Ripleys: dieta” w: Rekordy Guinnessa. Pobrane: 24 września 2019 Guinness World Records: Lotito” w: Wikipedia. Pobrane: 24 września 2019 z Wikipedii: #1 Michel Lotito – człowiek, który zjadł… samolot Samolot Cessna 150 znalazł się w menu niejakiego Michela Lotito. Żołądek i jelita tego jegomościa cechowały się odmienną budową niż większości ludzi. Sprawiało to, że od najmłodszych lat mógł jeść… przedmioty metalowe lub gumowe bez poważnych konsekwencji zdrowotnych. Samolot Cessna 150 spożywał przez dwa lata, podobno pomiędzy 1978 a 1980 rokiem. Jego osiągnięcie znalazło się w księdze rekordów Guinnessa. Do tej pory nikt nie ośmielił się targnąć na ten rekord…Urodzonemu na południu Francji mężczyźnie udało się zjeść ponadto osiemnaście rowerów, piętnaście wózków sklepowych, osiem żyrandoli, siedem telewizorów, dwa łóżka, trumnę (sic!) i komputer. Ale jak? Jakim cudem nie pokaleczył sobie np. przełyku? Z informacji nt. niezwykłych wyczynów Francuza dowiadujemy się, że przed spożyciem metalowego przedmiotu lub szkła Michel wypijał sporą ilość wody i oleju. Ten ostatni tworzył barierę ochronną dla jego podaje, że według szacunków pomiędzy 1959 i 1997 rokiem Lotito zjadł prawie dziewięć ton metalu. Michel Lotito zmarł w 2007 roku w wieku 57 lat. Popularne posty z tego bloga OPIS STRONY Blog będzie polegał na pokazaniu ludzi,którzy swoimi umiejętnościami lub częściami ciała udowodnią,że są na świecie rzeczy, niewyobrażalne dla normalnego stronie będzie możliwość zobaczenia 8 rekordów i przeczytania ciekawostek na temat danego rekordzisty. ZAPRASZAMY. Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis „Księga rekordów Guinnessa” została wydana po raz pierwszy w 1955 roku. Zostały w niej zapisane ciekawe rekordy, zarówno te nietypowe, jak i śmieszne. Niektóre mogą mrozić krew w żyłach, ale również sprawiać, że bardzo się zdziwimy. Oto część z nich. Tryśnięcie mlekiem z oka na największą odległość Jest to jeden z najbardziej nieprawdopodobnych oraz nieco obrzydliwych rekordów Guinnessa. Ustanowił go Ilker Yilmaz z Turcji, który wlał sobie mleko do nosa, a później wytrysnął je za pomocą oka na odległość 279,5 cm. Największy samolot, który został zjedzony przez człowieka Brzmi to nieprawdopodobnie, jednak jest to prawdziwy rekord. Michel Lotito może jeść rzeczy, których inni ludzie nie byliby w stanie nawet przełknąć. Może jeść zarówno metal, jak i szkło – nawet całe żarówki! W latach 90. zaczął konsumować samolot Cessny 150. Swoje nadzwyczajne umiejętności Lotito zawdzięcza bardzo trwałym zębom oraz niezwykle grubej wyściółce żołądka. Najszybsza muszla klozetowa Ten rekord jest dość zabawny, a to za sprawą połączenia muszli klozetowej z silnikiem spalinowym. Taka muszla na pewno nie byłaby przydatna w momencie, kiedy chcielibyśmy szybko skorzystać z toalety. Jej wynalazcą, a zarazem konstruktorem jest Colin Furze, który znalazł się w „Księdze rekordów Guinnessa” również z innymi dziwnymi pomysłami. Ulepszona przez niego muszla klozetowa może się poruszać z prędkością nawet 88,5 km/h. Co zabawne podczas jazdy można w niej spuszczać wodę. Guinness World Records – Colin Furze – Meet The Record Breakers Największa ilość fajerwerków odpalonych z ciała Tego rekordu nie polecamy próbować pobić. Todd DeFazio postanowił odpalić na własnym ciele jak największą ilość fajerwerków. Przywiązał je zarówno do torsu, jak i nóg oraz głowy. Pozwoliło mu to na odpalenie za jednym razem 15 fajerwerków. Na szczęście nie doznał żadnych obrażeń. Otwieranie butelek za pomocą czoła Kapsle z butelek z napojami zazwyczaj ściągamy za pomocą otwieracza do butelek. Ahmes Tafzi z Niemiec potwierdził jednak, że można to robić również za pomocą własnego czoła. Takim sposobem otworzył aż tuzin butelek i zapisał się w „Księdze rekordów Guinnessa”. Najwięcej założonych T-shirtów Z taką umiejętnością Sanath Bandara na pewno będzie mógł w łatwy sposób zaoszczędzić na bagażu rejestrowanym. Pobił wcześniej ustanowiony rekord i założył na siebie aż 257 T-shirtów w ciągu godziny. Największy kod QR Kody QR można zauważyć na wielu plakatach, ale również opakowaniach produktów, czy książkach. Pozwalają na przejście do aplikacji lub stron internetowych w łatwiejszy sposób, niż poprzez wpisywanie nazwy strony w wyszukiwarce. Rodzina z Kraay w Kanadzie postanowiła przenieść popularny kod QR na swoje pole kukurydzy, dzięki czemu stworzyła piękny i niesamowity labirynt. Kod QR ma powierzchnię aż 29 metrów kwadratowych i widoczny jest nawet na Google Maps. Associated Press – armer Makes Corn Maze Shaped Like QR Code Największa ilość arbuzów zmiażdżona udami Olga Liaschuk – Ukrainka zajmująca się body buildingiem – postanowiła pobić ten rekord. Dzięki wypracowanym mięśniom potrafiła zgnieść trzy arbuzy w niespełna 14,65 sekundy. Dmuchnięcie ziarnka grochu na największą odległość Taki rekord mógł zostać pobity tylko przez kogoś z bardzo wydajnymi płucami. André Ostfold ma już inne rekordy Guinnessa na swoim koncie – najszybsze przebiegnięcie w chodakach oraz w butach narciarskich na 100 metrów – ale ten jest dość niezwykły. Podczas imprezy w Niemczech 12 lipca 2014 roku jednym dmuchnięciem przesunął ziarenko grochu na odległość 7,51 metra. Największa kolekcja gumowych kaczek Charlotte Lee może się pochwalić największą kolekcją gumowych kaczek. Zbiera je od 1996 roku i ma już 5631 sztuk. Wszystkie są wyeksponowane w jej domu. Kąpiel w towarzystwie tylu gumowych kaczek musi być naprawdę zabawna. Fot. Francis Dean/Corbis News/Getty Images 12 kwietnia 1961 roku Gagarin jako pierwszy człowiek w historii poleciał w kosmos na pokładzie statku Wostok 1. Wyczyn dał mu sławę bohatera ZSRR. Niestety, po kilku latach zginał w tajemniczym wypadku. Jurij Gagarin urodził się 9 marca 1934 roku we wsi Kłuszyno w obwodzie smoleńskim (to ta sama miejscowość, pod którą w 1610 roku wojska Rzeczpospolitej rozgromiły rosyjsko-szwedzką armię). Jego rodzice pracowali w kołchozie. Uczył się odlewnictwa w szkole zawodowej. Gagarin interesował się lotnictwem od młodych lat. Dlatego w wieku 20 lat wstąpił do aeroklubu. W 1957 roku ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, a 26 marca 1957 roku wykonał pierwszy samodzielny lot odrzutowcem Mig-15. Najważniejszy lot w życiu Gagarina Do pierwszego lotu w kosmos Gagarin został wyłoniony z grupy 20 specjalnie do tego celu szkolonych pilotów wojskowych, wyselekcjonowanych z 2200 kandydatów. Ostatecznie do lotu kosmicznego wybrano Gagarina oraz Hermana Titowa jako pilota rezerwowego. Ten drugi poleciał w kosmos w kolejnym radzieckim locie, w sierpniu 1961 roku. Start Wostok 1 nastąpił 12 kwietnia 1961 roku o godzinie 6:07 czasu uniwersalnego z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Po 108 minutach i pojedynczym okrążeniu Ziemi po orbicie satelitarnej wylądował o 7:55 w okolicach miejscowości Saratów, po uprzednim kapitulowaniu się z kabiny statku. Po odbyciu lotu w kosmos Gagarin wspominał: Kiedy stanąłem na twardej ziemi, ujrzałem kobietę z małą dziewczynką. Ruszyłem w ich stronę [...] – Jestem swój, towarzysze – krzyknąłem – Czy wy może z Kosmosu ? – zapytała trochę niepewnie – Wyobraźcie sobie, że stamtąd – odpowiedziałem – Jurij Gagarin! Jurij Gagarin – wykrzyknęły... Bohater ZSRR Lot w kosmos przyniósł Gagarinowi wielką sławę na całym świecie, a przede wszystkim w Związku Radzieckim. Kosmonauta otrzymał najwyższe państwowe odznaczenie – order Lenina. Władze ZSRR używały go do celów propagandowych. Już 14 kwietnia, dwa dni po locie, Gagarin poleciał do Moskwy, by wziąć udział w uroczystościach na placu Czerwonym w towarzystwie radzieckiego przywódcy Nikity Chruszczowa. Kosmonauta był delegowany w liczne zagraniczne podróże. Odwiedził Niemcy, Czechy, Japonię. W Wielkiej Brytanii zjadł lunch z królową. Świat obiegły jego zdjęcia z egipskim Sfinksem, czy z Fidelem Castro. W dniach 20-22 lipca 1961 był w Polsce. Był w Warszawie, Katowicach i Zielonej Górze. Mimo deszczu na trasie przejazdu z lotniska w Babimoście do Zielonej Góry kosmonautę witały tłumy. Oprócz podróży zajmował się szkoleniem innych astronautów. Śmierć bohatera przez lata pozostawała tajemnicą Jurij Gagarin zginął 27 marca 1968 roku w katastrofie lotniczej podczas lotu treningowego wraz z instruktorem Władimirem Sierioginem. Samolot treningowy MiG-15 UTI rozbił się 21 km od miasta Kirżacz w Rosji. Pozostałości ciał lotników poddano kremacji i 30 marca zostały uroczyście pochowane w murze Kremla. Przyczyny katastrofy przez długi czas nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Dochodzenie zostało po pewnym czasie zawieszone. Jednak w 2013 roku Aleksiej Leonow, inny radziecki kosmonauta zdecydował się wyjawić przyczynę śmierci Gagarina, która jest obecnie uznawana za najbardziej prawdopodobną. Według opisu Leonowa pilot samolotu Su-15, którego nazwiska nie ujawniono, odbywający lot testowy na wysokości 10 000 metrów zszedł na niższy pułap wbrew procedurze lotu. W wyniku zachmurzenia przeleciał zaledwie kilkanaście metrów od samolotu Gagarina, którego nie zauważył. W efekcie samolot Gagarina wpadł w korkociąg przy prędkości 750 km na godzinę i runął na ziemię. Pamięć o Gagarinie Imieniem Gagarina nazwano miasto, krater na Księżycu, planetoidę numer 1772 i plac w Moskwie, na którym stoi jego 40-metrowy pomnik. Jego nazwisko nosi też wiele ulic, placów, parków i szkół na całym świecie. Jedna z nich znajduje się na warszawskim Mokotowie. Pierwszy lot oraz sylwetka Gagarina zostały upamiętnione na znaczkach pocztowych wielu krajów świata. Dla upamiętnienia historycznego wyczynu 12 kwietnia jest obchodzony w niektórych krajach jako dzień kosmonautyki. Czytaj też:Skrzetuski z „Ogniem i Mieczem” istniał w rzeczywistości. Daleko mu było do „wzoru cnót”... Źródło: / / Nauka w Polsce Podczas lotu z Montevideo w Urugwaju do Santiago de Chile, wskutek błędu pilota, samolot uderzył w zbocze góry i rozpadł się na dwie części Natychmiast podjęto intensywne poszukiwania, jednak z braku jakichkolwiek śladów przerwano je po ośmiu dniach Rozbitkowie spędzili w Andach 72 dni na wysokości 3600 m Znikome zapasy żywności zmusiły ich do jedzenia fragmentów ciał współpasażerów Z 45 pasażerów i członków załogi katastrofę przeżyły 33 osoby, jednak ostatecznie uratowło się tylko 16, inni zmarli od odniesionych ran i ekstremalnych warunków pogodowych Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Lecąc ponad zaśnieżonymi Andami, pasażerowie lotu 571 nie przeczuwali, że za chwilę znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stracą rodzinę i kolegów, nie wrócą do swoich domów. W wyniku błędu pilota samolot zanadto zbliżył się do wierzchołków gór. Było jednak na późno na poderwanie maszyny wystarczająco wysoko i samolot uderzył w zbocze. Siła uderzenia rozerwała samolot na dwie części i wyrwała przytwierdzone do podłogi rzędy foteli. Kilka osób wypadło w nicość, inni zostali przygnieceni sprzętem, fotelami i bagażami. Przednia część maszyny zsunęła się po zboczu góry, jak wielkie metalowe sanie, a siedzący w niej młodzi ludzie myśleli tylko o tym, że zaraz zginą. Obłęd i kanibalizm zdobywców Arktyki. Z budzącej grozę wyprawy nie wrócił nikt Pasażerowie, którzy z katastrofy wyszli bez większych urazów, musieli zająć się tymi, którzy mieli mniej szczęścia. Wśród członków drużyny rugby było dwóch studentów medycyny i to oni musieli zająć się licznymi złamaniami, poważnymi urazami głowy, a także... częściami samolotu, które wbiły się w ciała najciężej rannych. Jednym z nich był 19-letni Roberto Canessa, jeden z dwóch rozbitków, którzy mieli najbardziej przyczynić się do uratowania całej grupy. Rozbitkowie z drużyny "Old Christians" Sytuacja pasażerów była krytyczna. Kobieta, która kupiła w ostatniej chwili bilet na ten lot, by zdążyć na ślub córki, została uwięziona między rzędami foteli. Nie można jej było wyciągnąć, nie ryzykując jej natychmiastowej śmierci. Śmiertelnie ranna siostra jednego z rugbystów powtarzała wciąż: "Mamo, czy możemy wrócić do domu?", chociaż ich matka była jedną z osób, które zginęły w chwili zderzenia maszyny z górą. Większość z nich znalazła się na pokładzie, bo wynajmujący samolot rugbyści namówili członków swoich rodzin na małe wakacje w chilijskiej stolicy. Foto: Pedro Escobal / domena publicza Fairchild FH-227 należący do Urugwajskich Sił Powietrznych, numer 571, fotografia z lata 1972 r. Wrak samolotu wypełnił się szlochami i jękami rannych oraz nerwowymi pokrzykiwaniami tych, którzy próbowali zebrać potrzebną w tych warunkach ciepłą odzież i żywność. Nie było tego dużo — większość bagaży znajdowała się bowiem w zagubionym ogonie samolotu. Maszyna wyposażona była też w zapasy żywności wystarczające tylko na kilkugodzinny lot. Był to głównie słodycze, ciastka, trzy słoiki dżemu, suszone owoce oraz kilka rodzajów alkoholu. Tajemnica lotu nad Antarktydą. Co ukrywa armia USA? Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie przy wraku, który przez 72 dni służył im za schronienie Przekonani, że już niedługo przybędzie po nich misja ratunkowa, młodzi ludzie użyli szminek i lakieru do paznokci, by na kadłubie samolotu napisać i tym samym ułatwić poszukiwania. Faktycznie, po kilku dniach nad ich głowami przeleciało kilka samolotów, ale nikt nie zwrócił uwagi na miejsce katastrofy. Rozbitkowie zorientowali się, że biały kadłub samolotu nie jest dobrze widoczny na tle śniegu. Przez cały czas próbowali dostosować wrak do spania i ochrony przed śniegiem i porażająco zimnym wiatrem. Musieli chronić oczy przed słońcem, a ręce i nogi przed odmrożeniami. Z obić foteli robili koce, konstruowali ochraniacze na stopy i okulary przeciwsłoneczne, a walizek używali do osłony przed wiatrem. Wodę pitną pozyskiwali ze śniegu, który nie był zanieczyszczony krwią, moczem czy paliwem z silników. Jak po latach skomentował to Roberto Canessa w wywiadzie dla "National Geographic": Rozbitkowie cały czas w uszkodzonym radiu słuchali komunikatów o trwającej akcji, podczas gdy kolejni pasażerowie i członkowie załogi umierali od ran i zakażeń. Po ośmiu dniach akcja ratunkowa została przerwana, a optymizm wśród rozbitków całkowicie wygasł. To wtedy zaczęto głośno rozmawiać o tym, o czym większość z nich już myślała: aby nie umrzeć z głodu, będą musieli zjeść swoich zmarłych towarzyszy. Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie pozują przed wrakiem samolotu, już po akcji ratunkowej Pierwszy wspomniał o tym 22-letni Fernando Parrado, który chciał zabrać trochę mięsa od jednego z pilotów, bo jak sam powiedział, to "oni wpakowali ich wszystkich w to gówno", i ruszyć po ratunek. Myśl o jedzeniu ludzkiego mięsa, szczególnie z ciał tych, których dobrze znali i kochali, było dla wielu rozbitków nie do przyjęcia. Będąc w większości mocno wierzącymi katolikami, debatowali nad tym długo, czując, że będą popełniali najcięższy z grzechów. W desperacji jedli skórzane obicia z foteli, ale to było za mało. Ostatecznie, gdy głód i widmo śmierci zajrzały im głęboko w oczy, uznali, że dusze ich przyjaciół i tak są już w niebie, a zakopane w śniegu niedaleko samolotu ciała to tylko białko i tłuszcz, które mogą zapewnić im siły do przetrwania. To Roberto Canessa, a wraz z nim dwóch innych rozbitków, podjęli się wykrojenia i przygotowywania pierwszych porcji mięsa. Dzięki temu tylko oni wiedzieli, skąd pochodzą skrawki, które przynosili reszcie. Aby mięso nadawało się do jedzenia, gotowali je lub suszyli na słońcu na dachu wraku. Canessa wspominał potem: Wszyscy przysięgli nie ruszać ciał trójki ofiar katastrofy: Eugenii oraz Susy Parrado, czyli matki i siostry Fernando Parrady, oraz Liliany de Methol, która w pierwszych tygodniach katastrofy dawała im wsparcie psychiczne i opatrywała ich rany. Kobiety zostały pochowane w śniegu, z dala od obozu. Parrado zdradził potem, że groby kopał gołymi rękoma, bo w samolocie nie było nawet łopaty. Czy jedząc fragmenty ciał swoich towarzyszy, rozbitkowie dopuścili się kanibalizmu? - Słyszę to pytanie od 45 lat — mówił w jednym z wywiadów Fernando Parrado. — Kanibalizm jest wtedy, gdy zabijasz drugiego człowieka z okrutną intencją zjedzenia go. W naszym przypadku była to antropofagia, bo jedliśmy tylko tych, którzy zmarli od ran i wyziębienia. Gdybym to ja zginął wtedy, chciałbym, by przyjaciele zjedli moje ciało, by przeżyć. Wszyscy tak mówiliśmy, zawarliśmy pakt. Annette Herfkens, przeżyła katastrofę samolotu w 1992 r., spędziła 8 dni w dżungli Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie lotu 571 przy wraku samolotu W pierwszych tygodniach od katastrofy rozbitkowie próbowali wędrować po okolicy w poszukiwaniu czegokolwiek poza śniegiem i skałami, ale wyczerpanie, niedożywienie, a także choroba wysokościowa i śnieżna ślepota szybko dały im się we znaki. Musieli chronić się we wraku przed siarczystymi mrozami i zamieciami śnieżnymi. Parrado tak wspominał potem miejsce katastrofy: Sytuacja pogorszyła się dramatycznie w 17. dniu, gdy wrak został przysypany przez lawinę. Kolejne osiem osób zginęło, a reszta została uwięziona wewnątrz samolotu, zakopana w śniegu po szyje, tuż obok ciał tych, z którymi chwile wcześniej dyskutowali o możliwościach wydostania się z gór. Minęły trzy dni, nim udało im się wydostać z samolotu, wykopując tunel w śniegu przez kabinę pilotów. W kolejnych tygodniach w wyniku gangreny zmarło dwóch kolejnych rozbitków. Zostało ich 17. Świadomość tego, że prawdopodobnie niedługo umrą na tej górze, ciążyła wszystkim. W końcu uznano, że ktoś musi ruszyć przez góry, by sprowadzić pomoc. Roberto Canessa i Fernando Parrado, będący w najlepszej formie ze wszystkich, mieli się tego podjąć. Aby nazbierać odpowiednio dużo sił, obaj mogli przez kolejne kilka dni spać do oporu, jeść gdy mieli na to ochotę i odpoczywać, zamiast pracować. W końcu, 60 dni od katastrofy Canessa i Parrado ruszyli w drogę. Tego samego dnia Numa Turcatti, który odmawiał jedzenia mięsa, zmarł z niedożywienia, ważąc w chwili śmierci zaledwie 25 kg. W czasie wędrówki natknęli się na ogon samolotu. Przez dziesięć dni Canessa i Parrado przebyli 44 mile, opuścili granicę wiecznego śniegu, schodząc z gór na teren Chile i docierając do rzeki Rio Azufre. Dwa ostatnie dni Parrado niósł osłabionego Canessę na plecach. Dostrzegali coraz więcej oznak ludzkiej obecności na tych terenach, aż w końcu, 20 grudnia 1972 r., spotkali na swojej drodze farmera Sergio Catalana. Ten szybko skontaktował się z władzami, widząc wychudzonych, zarośniętych młodych mężczyzn, którzy łapczywie pili wodę z pobliskiego strumienia i gorączkowo opowiadali mu o rozbitym w górach samolocie. Foto: Wikipedia Commons/Héctor Maffuche Fernando Parrado i Robert Caness wraz z Sergio Catalánem Koszmar pozostałych rozbitków skończył się 22 grudnia 1972 r. Wtedy to nad górami usłyszeli trzy helikoptery. Tym razem zostali zauważeni. Oprócz niedożywienia, odwodnienia i choroby wysokościowej cierpieli na szkorbut, mieli odmrożone palce, niektórym trzeba było poskładać złamane ręce lub nogi. Cała grupa w szpitalu spędziła kolejne tygodnie. O tym, co robili, by przetrwać planowali opowiedzieć tylko swoim rodzinom. Oficjalna wersja była taka, że przeżyli na żywności z samolotu, a także roślinności z miejsca katastrofy. Czytaj także: Najmroczniejszy dzień w historii hokeja. 10 lat temu rozbił się samolot z hokeistami z Jarosławia Foto: CORBIS / Getty Images Wrak samolotu Fairchild FH-227 sfotografowany przez ekipę ratunkową Ich ocalenie nazwano w prasie "Cudem w Andach", ale chwalenie ich wytrzymałości w gazetach trwało krótko - właściwie do momentu, gdy w Montevideo zaczęto rozpowiadać plotki o tym, że ocaleni zabili innych pasażerów, by ich zjeść. 26 grudnia gazety opublikowały zdjęcia z miejsca katastrofy, na których chilijscy ratownicy górscy trzymają na wpół zjedzoną ludzką nogę. Dwa dni później członkowie lotu 571 wzięli udział w konferencji prasowej, na której bronili tego, co przyszło im robić, gdy mieli do wyboru jedzenie martwych towarzyszy lub śmierć z głodu. Ich zadręczonym sumieniom ulgę przyniósł ksiądz, który zapewnił, że nie popełnili ciężkiego grzechu na tamtej górze. Ostatecznie młodzi rugbyści zaskarbili sobie sympatię i podziw opinii publicznej. Po dziś dzień są traktowani jak bohaterowie w swojej ojczyźnie. Po wyjściu ze szpitala Roberto Canessa spotkał się z rodzinami zmarłych, by dostarczyć im listy, jakie niektórzy ze zmarłych kolegów byli w stanie napisać. W książce, opowiadającej o tych wydarzeniach, przyszły pediatra wspominał, że bał się wrogości ze strony rodziców i krewnych, ale spotkał się tylko ze zrozumieniem i... wybaczeniem. Usłyszał, że: Pozostawione na górze szczątki pasażerów zostały pochowane w zborowej mogile na miejscu katastrofy, a wrak samolotu podpalono. W pochówku uczestniczył ksiądz. Tylko jedna rodzina zdecydowała się odzyskać ciało swojego syna i pochować je w rodzinnej miejscowości. Niektórzy z ocalałych i ich rodzin przybywali przez lata na miejsce tragedii. Nie jest to proste, bo wspinaczka w tamte rejony zajmuje odżywionym i sprawnym ludziom trzy dni. Jednym z nich był Fernando Parrado. Na miejsce tragedii zabrał swoją żonę oraz dwie dorosłe córki. Jeden z ocalałych, Daniel Fernandez, mówił potem: Jak po latach mówili zgodnie rozbitkowie, 22 grudnia 1972 r. narodzili się na nowo. Od tamtego czasu spotykają się co roku właśnie tego dnia, by świętować swoje drugie życie. W 40. rocznicę katastrofy w końcu zagrali mecz, na który nie dolecieli w 1972 r.

człowiek który zjadł samolot